czwartek, 15 września 2016

Elitarne rozgrywki są po to, żeby pokazać to co najlepsze

Legia rozpoczęła rywalizację w Lidzie Mistrzów w sposób bolesny. Ból przeżywali zawodnicy na boisku i ból przeżywali kibice przed telewizorami (na stadionie jak zwykle kibice bawili się doskonale :-) ). Drużyna mistrza Polski zderzyła się z pociągiem, który nabiera rozpędu od kilku już sezonów i zaliczany jest do czołówki europejskiej. Wielu komentatorów nie pozostawia suchej nitki na piłkarzach i trenerze pozostawiając decydentów klubowych w ich wewnętrznym zatroskaniu. Tu można dostrzec różnicę w piłce jaką uprawia Borussia (przypomnę, że Borussia znaczy Prusy po łacinie, a Prusy obecnie są na terenach Polski :-) ) i stołecznym klubem warszawską Legią. Niemiecki klub stał się gigantem organizacyjnym funkcjonującym nowocześnie z jasno określonym celem, pokazuje się na rynku europejskim jako świetnie prosperujące przedsiębiorstwo umiejące podejmować trafne decyzje. Odpowiedzialni za wizję klubu nie są kibice z Żylety, ale kilku świetnie wykształconych menadżerów.


Piłka nożna jak wiemy nie jest zwykłym sportem. Jest wielkim zjawiskiem kulturowym i społecznym inspirowanym wydarzeniami na boisku. Obok boiska stoi drugi zespół ludzi, który musi grać równie dobrze jak zawodnicy na boisku, żeby całość trzymała się kupy. Drugi zespół Legii - ten organizacyjny, od kilku lat nie może rozegrać dobrego meczu, ponieważ działa chaotycznie powodowany tylko, jak mniemam, chęcią zysku i brakiem straty. Ani dzisiejsza nowoczesna gospodarka, ani dzisiejsza piłka nożna nie kierują się tylko i wyłącznie chęcią zarobku czy utrzymaniem firmy bez strat. Liczą się inne rzeczy takie jak pasja, zaangażowanie, umiejętność współpracy z tak zwaną konkurencją (tutaj przykład Bayernu i Borussii jest pewno przytłaczający). Zespół Legii pokazał swoją najlepszą stronę - chaos. Od kilku lat trwa bój o stanowisko trenera, a jak przychodzi co do czego wybierany jest trener z kapelusza ukrytego pod biurkiem. Dobór zawodników odbywa się w sposób przypadkowy i niezrozumiały nie tylko dla kibiców.

Trudno mieć nadzieję na lepsze spotkania w wykonaniu Legii, choć oczywiście chciałoby się mieć polską drużynę silną i walczącą. Trudno nawet pokusić się o ocenę na przyszłość trenera i zawodników, ponieważ pojawili się oni znienacka i pewno znienacka odejdą w niesławie. A czas leci i szkoda tego czasu. Malkontenci zastanawiają się, czy Legia pobije rekord straconych bramek BATE Borysów (przypomnę 25 w meczach grupowych) i zastanawiają się zasadnie. Rzecz jasna nie chodzi o to, żeby gadać o wstydzie, czy hańbie narodowej, bo to jest sport, ale żeby jakimś cudownym sposobem naruszyć bryłę z posad świata i zorganizować piłkę nożną na wysokim poziomie i czerpać z tego radość (nawet po przegranych meczach).
W mitologii greckiej wszystko zaczyna się od chaosu, może w klubowej historii piłki nożnej od 2016 chaos będzie przeradzać się w harmonię prowadzącą do sukcesu?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Euro 2016 - czas pierwszych odkryć


Polacy doskonale rozpoczęli mistrzostwa. Wygrali z bardzo trudną drużyną, wyżej notowaną w rankingu FIFA - Irlandią Północną. Nawet głosy malkontentów, że na boisku byli zawodnicy III ligi angielskiej nie umniejszają wysiłku i wagi wygranej. Dla przykładu Ukraińcy, Słowacy czy Anglicy rozpoczęli te mistrzostwa słabo. Francuzi w prestiżowym meczu otwarcia wygrali dzięki fantastycznemu uderzeniu zawodnika grającego w londyńskim West Ham United. Możemy odetchnąć z ulgą i spojrzeć na wydarzenia pod kątem wartości jaką wnoszą zawodnicy Ekstraklasy do reprezentacji polskiej. 

 
Po meczu z Irlandią wiemy, że Michał Pazdan nie będzie odkryciem - gra przyzwoicie, ale niestety popełnia błędy, które wynikają z braku doświadczenia na boiskach europejskich; Jędrzejczyk - świetnie się spisał na boku obrony, ale widać, że to zawodnik, który powąchał cwaniactwa boiskowego w innych świecie i potrafi to przełożyć na dobre granie; Mączyński - zawodnik z dużym potencjałem, dużo widzi, ma szybko nogą, dokładne podania, odnajduje się przy Krychowiaku, ale nie jest już tak młody, żeby świeżością zmieść przeciwnika. Największe szanse na odkrycie ma: BARTOSZ KAPUSTKA.

Kapustka wymaga szczególnego potraktowania, ponieważ jest zawodnikiem na dziś i na jutro. Szybki i zwinny, gra pomimo szczupłej postury nisko na nogach, potrafi dryblować i choć z Irlandią najczęściej podawał do najbliższego to widać, że nie ma problemu z przeglądem pola. Takiego zawodnika powinniśmy nie tylko doceniać, ale także wypromować na turnieju, żeby świat zobaczył, że mamy superutalentowanych zawodników, i żeby odważniej przyglądał się naszym drużynom. Tak a propos drużyn to zawodnik Legii Warszawa strzelił gola na mistrzostwach, mowa oczywiście o Ondreju Dudzie.

Na ławce pozostał bardzo utalentowany Karol Linetty, rzecz jasna Piotr Zieliński także, ale to internacjonał, więc mówienie o nim to oddzielny temat. Natomiast zawodnik Lecha Poznań gdyby tylko dostał małą szansę mógłby pokazać swoją waleczność i kreatywność w ataku, bo to są jego najsilniejsze strony. Zagadką pozostaje aktualna forma Linettego. Na to pytanie najlepiej odpowiedź zna pewno Nawałki. Póki co, cieszmy się naszym zespołem, bo za chwilę możemy oglądać drużynę, która po sukcesie we Francji będzie musiała wygrywać z każdym :-)

poniedziałek, 23 maja 2016

Barcelona zgarnia kolejne hiszpańskie trofeum

Ostatnie piłkarskie spotkanie w tym sezonie w Hiszpanii rozstrzygnęło komu należy się Puchar Króla. Katalończycy grali od 34 minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Mascherano, który zupełnie zaskoczony, otumaniony, zdezorientowany doszedł do siebie i zszedł z boiska. Przez godzinę Andaluzyjczycy nie potrafili wyrobić sobie przewagi i strzelić gola. Do 90 minuty nie padł żaden gol. Barcelona pierwszy celny strzał na bramkę oddała około 70 minuty. Sevilla grała wysokim pressingiem. Mecz był wielkim widowiskiem i jednym z najlepszych spotkań w ostatnim czasie. Jak to mówią komentatorzy telewizyjni creme de la crème piłki nożnej.

Hiszpański futbol przeżywa wielkie chwile. Po tryumfach drużyny narodowej okazuje się, że drużyny z Półwyspu Iberyjskiego zdecydowanie wyróżniają się spośród innych europejskich drużyn. Jak oni to robią, że są bardziej wybiegani niż zawodnicy na Wyspach Brytyjskich, grają konsekwentniej w obronie niż Włosi i mają dużo więcej polotu piłkarskiego niż Francuzi? Nie tylko Barcelona gra porywający futbol, nie tylko liczy się Real w walce o mistrzostwo kraju. W Hiszpanii jest siedem może osiem drużyn, które mogą stawić czoła każdej innej drużynie europejskiej. PZPN powinien wysyłać do Hiszpanii po naukę setkę ludzi rocznie i uczyć się jak tworzyć potęgę piłkarską. Powinien…

Finał Pucharu Króla to wielkie piłkarskie wydarzenie. W tym roku odbył się, dla niektórych na świętym stadionie - Estadio Vicente Calderón w Madrycie. W takim miejscu pojedynki piłkarskie zawsze są gorące. Publiczność tworzy niepowtarzalną atmosferę. Warto marzyć, żeby kiedyś być wśród wspaniałych kibiców z Madrytu.

FC Sevilla zdobyła w tym sezonie jedno z trzech trofeów europejskich, które liczą się w historycznych zestawieniach. Zagrała w Madrycie świetny mecz, ale to nie wystarczyło na FCB. Natomiast Barcelona zdobyła mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla (na początku także Superpuchar Europy po wygranej 5 : 4 w szalonym meczu z Sevillą). Obydwie drużyny zasłużyły na wielkie wyróżnienie.

Najcieplejszym akcentem dla polskich kibiców była oczywiście obecność naszego Wielkiego Destruktora -  Grzegorza Krychowiaka. Możemy życzyć Grześkowi osiągnięcia dwóch celów: wypaść bardzo dobrze na Euro 2016 i trafić do składu FC Barcelony.

czwartek, 19 maja 2016

Milner nie zasłużył na Puchar Ligi Europy

Finałowe spotkanie w Bazylei było bez wątpienia wielkim piłkarskim świętem. Oprawa artystyczna z polskim akcentem nie mogła  ujść uwadze. Zawsze to cieszy, kiedy pojawiają się polskie wątki na tak dużych i ważnych imprezach. Główni bohaterowie - zawodnicy FC Sevilla i FC Liverpool wyszli na murawę zmotywowani i  pokazali to co w futbolu nigdy się nie znudzi, a mianowicie wyobraźnię piłkarską oraz wielkie serca do walki. Jednym słowem finał Ligi Europy to jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych jakie w tym roku dotychczas oglądaliśmy. Oczkiem w głowie każdego kibica znad Wisły był oczywiście Grzegorz Krychowiak. 


 Mecz rozpoczął się bez charakterystycznych dla finału szachów piłkarskich. Żadna z drużyn nie okazała obawy przed stratą bramki. Pierwsze piętnaście minut gry było walką w środku pola z delikatną przewagą Hiszpanów. Potem się to odwróciło i wiatr powiał w żagle Liverpoolowi. Zespoły doskonale przygotowane mentalnie oraz taktycznie do zawodów grały bardzo pewnie w obronie. Zaznaczyć należy, że zagrały w takim samym ustawieniu 4 - 2 - 3 - 1, które rzecz jasna preferuje kompaktową grę w obronie i wyjście do szybkich kontrataków. W 35 minucie Liverpool po bardzo nietypowym uderzeniu Sturridge'a wyszedł na prowadzenie i wydawało się, że ta bramka może przesądzić o losach spotkania. Do końca pierwszej połowy obraz gry na boisku nie zmienił się, grę kontrolowała drużyna z Liverpoolu.

Po przerwie, a dokładnie 17 sekund po przerwie, nastąpiło małe trzęsienie ziemi w Bazylei, FC Sevilla zdobyła gola po błędzie obrońców i chyba ten moment przesądził o wygranej. Wyrównanie dodało zespołowi z Andaluzji energii i zaczęli grać bardzo wysokim pressingiem wyprowadzając niebezpieczne akcje. Po kwadransie siłowania się piłkarskiego kapitan Sevilli, który tego dnia był świetnie dysponowany strzelił zza pola karnego bardzo precyzyjnie w długi róg bramki i Mignolet był bez szans. Piłkarze Kloppa próbowali podnieść się z kolan, ale przeciwnik nie pozwalał im nawet na rozejrzenie się za partnerem. Pressing Sevilli był bardzo nieznośny. W 70 minucie Liverpoolczyków dobił Koke wykorzystując fatalne odbicie piłki przez obrońcę. Wynik 3 : 1 dla drużyny hiszpańskiej i trzeci raz z rzędu zwycięstwo w Lidze Europy.

Po meczu Andrzej Strejau zwrócił uwagę na istotny element gry Hiszpanów: Sevilla- Liverpool. Wszyscy w obronie i szybki kontratak zapewnił historyczne 3 z rzędu zwycięstwo LE. Liczy się skuteczność a nie piękno gry. Ten finał pokazuje, że wytyczona przez Diego Simeone ścieżka prowadzenia gry staje się, przynajmniej obecnie, bardzo popularna. Warunkiem dobrej gry jest bronienie się całą drużyną. Wadą tej układanki jest to, że wszystkie elementy muszą być zazębione. W finale Ligi Europy najważniejszy piłkarz Liverpoolu, który wcześniej grał koncertowo tym razem zawiódł. Kapitan The Reds zagrał słaby mecz, Liverpool nie zagra w następnym sezonie w pucharach europejskich.

wtorek, 10 maja 2016

Czy w grupie spadkowej jest przyszłoroczny mistrz Polski?

Ostatnie kolejki w grupie spadkowej zdecydują, które drużyny spadną do niższej klasy rozgrywek, a które mogą myśleć o walce o tytuł w przyszłym sezonie. Grupa spadkowa została podzielona prawem symetrii. Na osiem drużyn cztery mogą być spokojne o swój los w Ekstraklasie, a cztery muszą walczyć, żeby nie znaleźć się na dwóch ostatnich miejscach. W czwórce lepszych drużyn są Wisła, Śląsk, Korona i Jagiellonia. Natomiast w czwórce zagrożonych - Termalica, Górnik Łęczna, Górnik Zabrze, Podbeskidzie. Największe zaskoczenie zafundowało Podbeskidzie, które przez moment zostało przeniesione do grupy mistrzowskiej walczącej o tytuł mistrza Polski, a teraz zamyka tabelę ze stratą jednego punktu po czterech porażkach i jednym remisie. 


 Spotkania przedostatniej kolejki mogą zdecydować o ostatecznym kształcie tabeli. Górnik Łęczna zagra u siebie z Podbeskidziem - dla jednej i drugiej drużyny liczy się tylko zwycięstwo, ponieważ remis może przesądzić o spadku obydwu drużyn. Górnik Zabrze stoczy bój z Koroną, która w ostatnich meczach często remisuje grając bardzo dobrze w obronie. Zabrzanom potrzebna jest wygrana i ucieczka ze strefy spadkowej, w innym wypadku będzie musiała stoczyć walkę o życie z Termalicą w następnej kolejce. Bezpieczna o swój byt Jagiellonia (a pamiętamy aspiracje Jagi do pierwszej trójki Ekstraklasy jeszcze na jesieni) rozegra spotkanie z beniaminkiem z Niecieczy. Termalica po zwycięstwie nad Legią miesiąc temu zaczęła pikować w dół tabeli, aż do tego momentu, w którym musi walczyć o każdy punkt, ponieważ jest poważnie zagrożona. Ostatni mecz w grupie spadkowej zostanie rozegrany w Krakowie. Wisła i Śląsk są pewne pozostania w lidze, ale obydwie drużyny chcą wygrać grupę.

Od momentu kiedy Dariusz Wdowczyk objął Wisłę Kraków i drużyna zaczęła grać tak jak potrafi - nikt się nie dziwi, że stawiana była w roli faworyta do wygrania grupy spadkowej. Lekkim zaskoczeniem jest postawa Śląska Wrocław, który wygrał trzy spośród pięciu ostatnich spotkań. Najbardziej chyba szokuje postawa Podbeskidzia i Termaliki. Dwie bardzo sympatyczne drużyny z nieznanych powodów obniżyły loty i zaczęły grać bez tej silnej woli walki jaką pokazywali wcześniej.

Możemy szykować się na duże emocje. W tym roku, zdaniem wielu specjalistów, poziom polskiej krajowej piłki podniósł się wyraźnie dzięki czemu mogliśmy oglądać wiele znakomitych pojedynków. Moim zdaniem, żadna z drużyn, które spadną nie zasługuje na to, ponieważ mamy bardzo równą ligę i drużyny pokazały wielką wolę walki sportowej. Jednak pierwszoligowe Arka Gdynia oraz Wisła Płock bardzo walczą o wejście do Ekstraklasy i można być pewnym, że wzbogacą wyższą klasę rozgrywek. Być może czas pomyśleć o zwiększeniu liczby drużyn w Ekstraklasie?

Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek możemy śmiało powiedzieć, że mamy bardzo udaną ligę, na mecze przychodzi coraz więcej kibiców, kibicowanie jest bezpieczniejsze i poziom ligi wyższy. Czy w polskiej lidze może zdarzyć się taki cud jak w Anglii, że drużyna walcząca o utrzymanie w następnym sezonie sięga po tytuł?

środa, 27 kwietnia 2016

Manchester City - Real Madryt. Półfinał i szanse pół na pół

Pierwszy mecz półfinałowy Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem City i Realem Madryt zakończył się bezbramkowym remisem. W pierwszej połowie więcej okazji do grania pod bramką przeciwnika stworzyli sobie zawodnicy The Citizens. Trenerzy przygotowali taktycznie zespoły perfekcyjnie przewidując ewentualne niespodzianki przeciwnika. Obydwa zespołu niebywale kreatywne w ataku nie oddały w ciągu pierwszych 45 minut żadengo celnego strzału na bramkę! Piłkarze jednej i drugiej drużyny grali bardzo intensywnie z wysokim pressingiem i świetnie zorganizowaną obroną.

W drugiej połowie obraz gry nieco się zmienił. Więcej przy piłce przebywali Królewscy i mieli kilka sytuacji na decydujące ukucie przeciwnika. Najlepszą sytuację miał uznany przez whoscored.com graczem meczu - niesforny, ale szybki Pepe, który strzelił celnie głową z dwóch metrów, jednak Hart genialnie wybronił. W całym meczu, a właściwie w drugiej połowie Real celnie strzelał na bramkę MC tylko trzy razy, natomiast MC tylko dwa. Doskonale, pod nieobecność Ronaldo zaprezentował się Bale, który harował dla drużyny na długości całego boiska. Jeśli jego forma nadal będzie rosnąć to być może należy spodziewać się powtórki sprzed dwóch lat kiedy zagrał doskonałe zawody w finale z Atletico. Ciekawostką jest fakt, że Aguerro został zupełnie wyeliminowany z gry, otrzymał najniższą w zespole ocenę 5.8 w skali dziesięciostopniowej.

Po meczu trenerzy nie kryli zadowolenia z wyniku. Pellegrini powiedział, że jego zawodnicy zagrali bardzo intensywnie i, że jeszcze zachowują szanse na awans do finału. Natomiast Zidane: Jestem zadowolony ze spotkania, ponieważ nie było one łatwe. Broniliśmy się bardzo dobrze a w drugiej połowie posiadaliśmy więcej piłki i mogliśmy zmienić wynik. Jestem trochę rozczarowany, ponieważ zasłużyliśmy na więcej tym bardziej, że w obronie zagraliśmy bardzo dobrze. To był bardzo twardy mecz.

Za tydzień rewanż i tak naprawdę to w Madrycie rozstrzygnie się kto zagra w mediolańskim finale. Większe szanse daje się Realowi, ale pamiętajmy jak Real łatwo odpadł w ubiegłorocznym półfinale grając z Juventusem rewanż przed własną publicznością. Jeśli Zidane nie zmotywuje zawodników do rozegrania wielkiego meczu Królewscy mogą sprawić niespodziankę niewchodząc do finału.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Koniec drzemki FC Barcelono!

Dawno klub nie przeżywał takiej złej passy. W pięciu ostatnich meczach Duma Kataloni strzeliła tylko cztery bramki, przegrała cztery spotkania i wygrała jedno. Wiosna nie sprzyja Barcelonie, ale wszystko wskazuje na to, że niedźwiedź niebawem się przebudzi. W tym roku drużyna FCB nie zdobędzie najważniejszego trofeum w Europie, jednak jeśli przezwycięży krótkotrwały kryzys powinna wygrać La Ligę i Puchar Króla, w którym zagra z nieobliczalną Sevillą. Statystyki Barcelony dotychczasowego sezonu są nadal rewelacyjne. Duma Katalonii oddaje 15,9 strzałów, zdobywa średnio 2,6 gola w meczu, posiada piłkę w swoim posiadaniu średnio 62,9 procent gry. W całym sezonie zawodnicy FCB uzbierali 59 żółtych kartek i jedną czerwoną. W ostatnich pięciu meczach uzbierali 16 żółtych kartek i to martwi. 


 Do połowy sezonu obrona Barcelony radziła sobie doskonale, rywalizowała z Atletico w jak najmniejszej liczbie puszczonych bramek. Pomimo dobrej formy Pique, Mascherano, Alby, Busquetsa i nierównej Alvesa dużo łatwiej przeciwnikom podejść pod bramkę Bravo i oddać celny strzał. W meczach z Valencią, Realem Socied przeciwnicy oddawali tylko strzały, które zamieniały się w gole i nic więcej. W tych meczach Barcelona przegrała nie przez słabą obronę, ale przez dramatycznie nieskuteczny atak. Z Valencią podopieczni Luisa Enrique wypracowali 22 sytuacje podbramkowe, celnie strzelali na bramkę siedem razy, dziewięć strzałów zostało zablokowanych. Zdobyli tylko jednego gola. Cieżko w obronie harują Iniesta i Rakitic, którzy rozbiją zazwyczaj ataki przeciwnika na skrzydłach. Obrona Barcelony pozostaje nadal silną formacją.

Przeglądając statystyki ostatnich spotkań z udziałem Barcelony szczególną uwagę przykuwa procent posiadania piłki - średnio ponad 69%. Z drugiej strony im wyższy procent tym zaskakująco gorszy wynik. Real Sociedad posiadał piłkę 27 procent - tylko po to, żeby przeprowadzić jedną akcję w meczu, strzelić gola i bronić skutecznie wyniku. Być może zbyt duże obciążenie prowadzeniem gry odbija się skutecznością przeprowadzanych akcji. W środku pola nie ma już niezmordowanego Xaviego, a Rakitic z całym swoim ofensywnym potencjałem musi zbyt często cofać się do obrony.

Inną hipotezą niewydolności drużyny jest zbytnie oddzielenie trójki atakujących od reszty drużyny. Czasami sytuacja wygląda tak, że Neymar, Suarez i Messi grają sobie, a reszta drużyny prosi o chwilkę wytchnienia. Na początku sezonu Barcelona grała całą drużyną w ataku i całą w obronie, nie wyłączając zgryźliwego Suareza. To chwilowe pęknięcie musi zostać przez Enrique jak najszybciej uszczelnione. Drużyna gra bardzo ofensywnym  systemem 4 - 3 - 3 co sprzyja drużynie przeciwnej na zorganizowanie szczelnej obrony, przykładem niech będzie wspomniany Real Sociedad, który nominalnie 4 - 3 - 3 zamienił na 4 - 5 - 1.

Do końca rozgrywek ligi hiszpańskiej zostało jeszcze pięć kolejek. Barcelona zagra z drużynami ze środkowej i dolnej części tabeli ligi, w kolejności z Deportivo, Gijon, Betisem, Espanyolem i ostatni mecz na wyjeździe z Granadą. Musi zdobyć komplet punktów, ponieważ po ostatniej kolejce tyle samo punktów co Duma Katalonii ma też Atletico Madryt, a jeden punkt mniej Real. Wydaje się, że wyścig zaczął się od początku. W lepszej sytuacji jest FCB, ponieważ lepiej może przygotować się do spotkań w lidze. Luis Enrique już wielokrotnie udowodnił, że należy do wielkich walczaków i tym razem nie będzie inaczej.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Kwietniowe mecze Realu. Co zwiastują?

Otwarte możliwości zdobycia mistrzostwa La Liga i pucharu Ligi Mistrzów stawiają Real Madryt przed dużym wyzwaniem. Do końca ligi hiszpańskiej zostało pięć kolejek, Królewscy mają punkt straty do lidera. Zatem pozostało im 15 punktów do zdobycia z takimi rywalami jak Villarreal, Vallecano, Real Sociedad, Valencia i Deportivo. Jeśli uda się zdobyć komplet punktów, co jest sprawą arcytrudną, może to wystarczyć na zdobycie mistrzostwa pod warunkiem, że Barcelona i Atletico jedno ze swoich kolejnych spotkań zremisuje. Spójrzmy dokładniej co zrobili do tej pory Madrytczycy. 
 

W obronie zawodnicy Zidane grają zdecydowanie lepiej niż na początku sezonu. W prestiżowym El Classico na Camp Nou pozwolili przeciwnikom oddać tylko trzy strzały na bramkę i zablokowali cztery. Wygrali mecz mniej razy faulując, będąc tylko 32 procent trwania czasu gry przy piłce. To był dla formacji obronnej Królewskich prawdziwy test umiejętności gry defensywnej. W następnym, przegranym meczu z Wolfsburgiem, obrona się nie popisała. Wilki oddały 7 strzałów na bramkę i dwa strzały zamienili na gole.  Potem było już tylko lepiej w spotkaniu z Eibar obrońcy pozwolili na oddanie dwóch celnych strzałów na bramkę Casilli, w rewanżu Wilki oddały trzy celne strzały, w meczu z Getafe przy wysokim prowadzeniu obrońcy Realu pozwolili przeciwnikom   pięciokrotnie strzelić na bramkę Navasa.

Zidane konsekwentnie od początku prowadzenia zespołu gra w systemie 4 - 3 - 3. Przynosi to efekty bramkowe, w pięciu ostatnich spotkaniach Real strzelił 14 bramek tracąc zaledwie cztery. Udało się skonsolidować grę w obronie dzięki czego ten ofensywny styl gry jest nie tylko widowiskowy, ale też skuteczny.
Łatwość, z jaką dochodzą do pozycji strzeleckich Ronaldo, Bale i Benzema gwarantuje, że kolejne spotkania z ich udziałem będą ucztą dla oka. Zidane tchnął nowe życie w zawodników, którzy byli już prawie w odstawce, a mianowicie w przebojowego Kolumbijczyka James Rodrigueza i sprytnego Isco. Największym obecnie osiągnięciem Zidane na ławce trenerskiej jest zmobilizowanie gwiazdy Królewskich - Ronaldo to wielkiej walki na całym boisku.

Szanse na wygranie Ligi Mistrzów są obecnie niemal równo podzielone na wszystkich czterech półfinalistów. Oczywiście największą niespodzianką byłby tryumf Manchesteru, ale nikt tego nie wyklucza. Real jeśli zachowa formę z meczu z Barceloną jest w stanie wygrać finał, natomiast jest mało prawdopodobne, że zwycięży w rywalizacji krajowej i europejskiej jednocześnie.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Religia i sport w ujęciu filozoficznym.

Związek religii i sportu w kontekście filozoficznym w dużej mierze zależy do rodzajów definicji jakie przyjmiemy, aby zagadnienie zgłębić. Zazwyczaj przyjmuje się, że punktem odniesienia są pierwotne kulty religijne i wyodrębnione aspekty sportu takie jak doskonalenie się człowieka i poszerzanie ludzkich możliwości.

Zagadnienie sportu i religii powstaje na styku fizyczności i duchowości człowieka. Sport, w jednej z definicji, jest próbą przekraczania możliwości cielesnych człowieka, natomiast duchowość religijna zaczyna się tam, gdzie możliwości fizyczne człowieka osiągnęły swój kres. Z jednej strony chcemy przekroczyć naszą ograniczoną cielesność, z drugiej strony, chcemy, żeby nasze idee realizowały się tu i teraz. Fizyczność i duchowość w tej koncepcji stanowią dwie strony tego samego medalu, sport i religia są tego przykładem. Szczególną rolę w religii, nie tylko chrześcijańskiej, odgrywa ucieleśnienie, czyli sprawienie, że rzecz abstrakcyjna staje się rzeczą urzeczywistnioną.  W dużym uproszczeniu jest to proces odwrotny do transcendencji - przekraczania, w tym przypadku możliwości fizycznych ciała ludzkiego. Dla filozofa sportu jest to centralny punkt rozważań dotyczących religii i sportu, ale nie jest to jedyny problem.


Wielu filozofów sportu zwraca uwagę, że punktem wyjścia do rozważań o istocie sportu jest zapytanie o ludzką naturę. Dalej, żeby zrozumieć naturę ludzką należy zadać pytanie o cielesność. Refleksja nad naturą ludzką często była prowadzona w oderwaniu od fizyczności człowieka, natomiast obecnie uważa się, że niemożliwe jest rozdzielenie tych aspektów życia człowieka jakimi są świat intelektu i świat cielesny. Wychowanie fizyczne czy kinezjologia mają  szczególny wpływ na właściwe potraktowanie problemu. W tym kontekście religia i sport stanowią dwa źródła poznania natury ludzkiej w pełnym jej wymiarze. Natura ludzka stanowi wspólne odniesienie dla rozważań z dziedziny filozofii sportu i religii.

Wyjątkowy związek pomiędzy religią i sportem zachodzi w sztukach walki Dalekiego Wschodu. Często umiejętności fizyczne wynikają z zaangażowania duchowego adepta sztuki wojennej i na odwrót. Filozofia taoizmu i częściowo buddyzmu wprzęgnięta została do etyki sztuk walki. Praca nad ciałem i pokonywanie niedogodności wynikających z cielesności stało się elementem praktyki religijnej. Innymi słowy doskonalenie ciała jest warunkiem osiągnięcia postępu duchowego. W naszym przypadku oznaczałoby to odpowiedzialne uprawianie sportu towarzyszące ścieżce samorealizacji.

Pomiędzy sportem i religią powstało bardzo inspirujące napięcie dzięki któremu możemy pełniej odpowiedzieć na kantowskie pytanie kim jest człowiek. Filozofia sportu pilnie potrzebuje poważnego i zaangażowanego zbadania wzajemnego wpływu religii i sportu w życiu współczesnego człowieka.

piątek, 15 kwietnia 2016

Krychowiak ma szansę z Sevillą na kolejny finał!

Losowanie okazało się łaskawe dla drużyny Grzegorza Krychowiaka. Szachtar pomimo świetnego meczu z portugalską Bragą i wysokiej wygranej nie stanowi takiego zagrożenia jak obecna drużyna Juergena Kloppa. Liverpool po meczu z Borussią urósł go głównego faworyta rozgrywek. Styl w jaki grają liverpoolczycy określa się jako futbol przyszłości. Sevilla jeszcze nie zasłużyła sobie na takie miano. 


W starciu z Szachtarem podopieczni Emerego mają duże szanse. Rok temu w finale wygrali z Dnipro Dniepropietrowsk, który grał podobnie do dzisiejszego Szachtara. Trzeba też wziąć pod uwagę dyspozycję piłkarzy. Trzech zawodników Szachtara trafiło do jedenastki najlepszych zawodników ćwierćfinału i tylko jeden z Sevilli. Bramkarz Pjatow, obrońca Dario Srna i Aleksandr Kucher to fundament znakomicie grającej obrony drużyny z Doniecka, przez którą przebić się będzie ciężko. Sevilla, żeby wygrać dwumecz będzie musiała uruchomić wszystkie swoje obecne zasoby i przystąpić do spotkań z ogromną wolą zwycięstwa.

W drugim spotkaniu faworytem jest drużyna Kloppa. Niemiec tworzy nowy rozdział historii jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Europie. Kluczowym zawodnikiem w zespole stał się najlepszy gracz meczu James Milner. Jeśli przez dziesięć dni nic się nie stanie Villareal będzie mógł tylko liczyć na doskonałego w ostatnim czasie Cédrica Bakambu. Villareal gra klasycznym ustawieniem 4-4-2, które chyba jest najtrudniejszym do sforsowania systemem dla Kloppa grającego 4-2-3-1. Czekamy na wielkie pojedynki na poziomie wielkiego meczu Liverpool - Borussia.

Dla przypomnienia jedenastka ćwierćfinału Ligi Europy wybrana przez whoscored.com 


Wiemy kto z kim w Lidze Mistrzów! Oceniamy szanse.

Cztery drużyny w półfinale Ligi Mistrzów to cztery różne filozofie gry. Spodziewać możemy się wielkich widowisk. Z drugiej strony zestawienie par półfinałowych wygląda jak walka Madryt - Reszta świata. I niewątpliwie Madryt w tej chwili jest stolicą piłki nożnej na świecie. Jedna z drużyn madryckich pokonała aktualnego czempiona z roku 2015, druga w swoich szeregach ma bezsprzecznie najlepszego piłkarza świata. Obydwie grają futbol zupełnie niepodobny do siebie. Real Madryt ery Zinedina Zidane'a jest kontynuacją czasów Ancellotiego kiedy Królewscy stali się najszybciej atakującą drużyną w Europie. Ich kontry były zabójcze. Szybkość i siła Bale, Ronaldo i Benzemy przyniosła im dwa lata temu Puchar Ligi Mistrzów. Teraz Zidane poprawia grę kombinacyjną w środku pola i poszerza różnorodność zagrań w ataku, a przede wszytkim w sposób magiczny tchnął w Ronaldo pewność siebie i wielką ochotę do gry na całym boisku.
Atletico Madryt pokazało w meczu z Barceloną, że sposób bronienia bramki podnieśli do poziomu kosmicznego. To oni decydują czy można, czy nie można podbiec z piłką do strzeżonej przez nich bramki. W starciu z najlepszym tercetem atakującym na świecie jasno powiedzieli: Jesteśmy lepsi! Diego Chollo Simeone wpoił swoim piłkarzom jedność na boisku i waleczność w każdej chwili meczu. Patrząc na drużynę Atletico trudno wskazać zawodnika, który nie identyfikuje się z filozofią gry Simeone, ponieważ takiego nie ma, a Mandżukic przeszedł do Juve. 


 Manchester City zmierzy się z Realem. Nie jest faworytem. Styl grania drużyny, która wygrała angielską ligę dwa lata temu nie zmienił się, a obecnie dwa lata w piłce nożnej na tym poziomie to prawie jak dwa lata w informatyce. Zmieniło się bardzo wiele, a MC gra swoje. Nieprzeciętne umiejętności zawodników pozbawione są tego co grach zespołowych najważniejsze - wielkiej woli zwycięstwa. Drużyna gra atak pozycyjny najlepiej w Anglii. Jeśli cudem Pellegrini wskrzesi w zawodnikach The Citizens wściekłość sportową to mogą sprawić niespodziankę. Być może Aguerro postawi swoje nieprzeciętne umiejętności naprzeciw doskonałej formie Ronaldo.

Bayern pierwszy mecz zagra na Estadio Vicente Calderón w Madrycie. Po zwycięckim remisie z Benfiką Rummenigge z niemiecką pewnością siebie zakomunikował, że forma w jakiej jest zespół pozwala myśleć o finale. Pomimo, że w Bayernie gra Lewandowski i pewno mu będziemy kibicować to szanse na przejście Atletico są niewielkie. Bayern ery Guardioli gra niemiecką odmianę tiki taki. Podobny styl podaj do mnie jak do ciebie prezentuje Barcelona wzbogacona tercetem MSN. Jeśli Diego Simeone poradził sobie z Barceloną to wszystko wskazuje na to, że odprawi z kwitkiem również Bayern Monachium. Jedyną nadzieją na inny przebieg wydarzeń jest wysoka forma Roberta i ustrzelenie w Madrycie hat-tricka. Czekamy do 26 kwietnia.

środa, 13 kwietnia 2016

Barca! Barca! I jeszcze raz Barca! I Atletico!

Pojedynek Altetico Madryt i Barcelony elektryzuje widownię na świecie już od kilku sezonów. Barcelona od dziesięciu lat należy do ścisłego grona najlepszych drużyn świata. Do tego grona zapisał się kilka lat temu zespół z Madrytu. Barcelona jest wielka dzięki tiki tace i tym co z niej zrobił Enrique, Atletico jest wielkie dzięki najlepszej na świecie obronie. Bilans ostatnich spotkań przedstawia się dużo korzystniej dla Dumy Katalonii. Od dwóch lat wygrywają podopieczni Luisa Enrique. Ostatnio Atletico wygrało 9 kwietnia 2014 roku przed własną publicznością 1 : 0. Potem był remis i osiem porażek z rzędu.

W ostatnim meczu zawodnicy Diego Simeone ujrzeli 8 zółtych kartek i jedną czerwoną, w przedostatnim meczu 5 zółtych kartek i dwie czerwone.  We wrześniu na Estadio Vicente Calderón Barcelona wygrała 2 : 1, zawodnicy Los Rojiblancos zainkasowali dodatkowo trzy żółte kartki. W meczach o stawkę drużyna z Madrytu pokazuje wielką waleczność na pograniczu faulu. Sprytnie grający Katalończycy wykorzystują tą słabość zespołu Simeone i z łatwością aranżują sytuację "faul". W tym elemencie gry są najlepsi na świecie. Nauczył ich tego Josep Guardiola i Sala.


Przed starciem tych gigantów piłkarskich warto odnotować fakt, że Barcelona z nieznanych przyczyn gra w ostatnim czasie słabiej. Mało przekonujący jest argument, że na sportowe wydarzenia na boisku ma wpływ afera panamska z czołowymi zawodnikami Barcy w tle czy równie nieważne wydarzenia sądowe, w których brała udział gwiazda brazylijskiej piłki i jeden z filarów zespołu. Uwielbiana przez miliony drużyna z Katalonii jest  w stanie wygrać z każdym bez względu na okoliczności.

Zapowiada się bardzo ciekawe widowisko, które poprzedzone jest piłkarskimi szachami. Atletico Madryt zagra bez zawieszonego Ferdynanda Torresa po tym, jak został wyrzucony w pierwszej połowie poprzedniego meczu. Simeone trapi taktyczny ból głowy. Żeby utrzymać preferowane ustawienie 4-3-3  mógłby zagrać Cholo, ale z drugiej strony czy może on grać z Griezmannem? Kolejną niewiadomą jest     Gimenez z  Lucasem Hernandezem obok  Godina. W Barcelonie nie zagra Rafinha z powodu problemu ze ścięgnem. Luis Suarez wraca wypoczęty po przerwie kartkowej.  Lionel Messi nie strzelił gola od 362 minut i jest to jego najgorsza passa od pięciu lat.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Wtorkowy ćwierćfinał. Manchester City - PSG. Real Madryt - Wolfsburg

Wilki przyjechały do Madrytu po awans. Po 18 minutach dwumecz rozpoczął się od nowa. Dwa gole Ronaldo i Królewscy stanęli na nogi, ale po 15 minutach bardzo wysokiego pressingu zawodnicy Realu poczuli zmęczenie w nogach, trochę odpuścili i spotkanie się wyrównało. Mecz nabrał rumieńców. W 28 minucie Benzema bardzo ładnym zwodem do środka poszukał sobie pozycji do strzału i uderzył piłkę mocno. Bramkarz stał na posterunku. W 31 minucie goście musieli dokonać zmiany, za przebojowego Draxlera wszedł na boisko Kruse. Dwie minuty potem Luis Gustavo potężnie uderzył z około 25 metrów w bramkę Navasa - bez skutku. Rozgorzało. Santiago Bernabeu skandowało domagając się kolejnych bramek. W 37 minucie Wilki miały stuprocentową sytuację, ale za chwilę kontratak Realu. Wspaniałe emocje. Sytuacje podbramkowe 5 do czterech dla Realu. Wynik do przerwy 2 : 0. Ostatnie pięć minut było oczekiwaniem obu drużyn na zejście po wskazówki trenerskie.
Po przerwie biała fala przeszła przez połowę Wilków. Do 55 minuty podopieczni Zinedina Zidana walczyli na całym boisku. Potem jakby emocje oziębły, a kibice rozgrzewali zespół swoim kibicowskim respiratorem. Wolfsburg bronił się bardzo umiejętnie. Ronaldo nawoływał do mocniejszego dopingu. Inaczej nie można powiedzieć jak tylko, że w Madrycie mecze są dramatyczne, emocjonujące. Od 65 minuty mecz zaczął bardzo przypominać to co działo się tydzień temu w Barcelonie gdzie FCB biło w mur ustawiony przez Atletico. Żeby zwiększyć napięcie na stadionie niebo postanowiło zrosić murawę i rozpadało sie na dobre. Zawodnicy Realu walczyli na całym boisku, a Niemcy grali zmyślnie i z dużym szczęściem. Aż do 77 minuty kiedy Ronaldo podszedł to rzutu wolnego z około 20 metrów i strzelił na 3 : 0. Ale wybiegani Niemcy nie poddawali się. Ronaldo strzelił 16 bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów. Stał się już dawno rekordzistą. Pozostało tylko śrubowanie i walka z samym sobą. To jest przykład sportowca walczącego z niewidzialnym rekordem. Real pchanym inercją tych wielkich emocji nie pozwalał Wilkom się ukąsić. Awans Realu.


W poprzednim meczu zawodnicy MC i PSG  serca do walki zamrozili w banku szwajcarskim. Drużyny grały ambicją kilku zawodników, którzy chcieli jeszcze udowodnić swoją wartość na rynku piłkarskim. Rewanż zaczął się od bardzo jasnej deklaracji MC: Nie damy wam strzelić bramki i remis 0 : 0 da nam awans. W 30 minucie najskuteczniejszy zawodnik The Citizens - Auerro, nie wykorzystał rzutu karnego. Do przerwy aż 67 procent gry PSG posiadało piłkę! Oddali trzy strzały na bramkę, a MC żadnego.
Druga połowa przypominała spotkanie z Paryża. Drużyny nie pozwalały sobie za wiele. Mecz się zaostrzył. Sędzia musiał pokazać trzy żółte kartki (dwie drużynie PSG). W 76 minucie padł decydujący o losie dwumeczu gol. Fernando wrzucił piłkę do Kevina De Bruyne, a Belg strzelił precyzyjne do bramki. To już kolejny raz kiedy wielka gwiazda europejskiego futbolu Zlatan Ibrahimovic nie wykorzysta szansy na awans do finału Ligi Mistrzów. Awans Manchester City!

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Kto poprowadzi Barcelonę do półfinału Ligi Mistrzów?

Barcelona jest w niemocy. Za kartki pauzował Luis Suarez. Nie było w drużynie nikogo kto mógł zrobić różnicę. Zasłużenie wygrał Real Sociedad, choć statystyki były zdecydowanie na korzyść Dumy Katalonii. Piłkę posiadali w 73 procentach czasu gry, oddali tylko 13 strzałów na bramkę 23-letniego argentyńskiego bramkarza Geronimo Rulliego. Natomiast fauli drużyna Enrique popełnila 13 przy 14 drużyny Realu - te dane oddają prawdziwy obraz gry. Był to mecz walki. Real Sociedad kilka kolejek temu przestraszył Królewskich, a tym razem zbił Katalończyków. 


W ostatnich meczach Barcelona nie prezentowała się okazale. Ostatnie trzy mecze to dwie porażki i wymęczone zwycięstwo nad Atletico Madryt (przez prawie godzinę Barcelona grała z przewagą jednego zawodnika po czerwonej kartce w 35 minucie dla Torresa). Pierwsza porażka z odwiecznym wrogiem - Realem Madryt, na własnym boisku musiała zaboleć. Po porażce z Realem Sociedad można mówić o zniżkowej formie zawodników Barcelony. Po prostu nie idzie im strzelanie bramek.

W środę Barcelona zmierzy się w rewanżu z Atletico Madryt na Estadio Vicente Calderón. Łatwo nie będzie. Gdyby zespół z miasta Gaudiego był w formie z lutego byłby faworytem spotkania z podopiecznymi Diego Simeone, a nie jest! Wszystko wskazuje na to, że jeśli Atletico zmobilizuje siły to Barcelona pożegna się z Ligą Mistrzów i ponownie nie obroni tytułu sprzed roku. Ale to rozstrzygnie się niebawem. :-)

Chytre zwierzaki górą w Premier League.

Kibice klubu, w którym karierę rozpoczynał Gary Lineker szczypią się w policzki i nie tylko. Nie dowierzają, że to jest możliwe. Klub, który w ubiegłym sezonie walczył o utrzymanie, teraz prowadzi na pięć kolejek przed końcem rozgrywek w Premier League. Marzenia stają się realne, ale nie słyszałem, żeby ktokolwiek z zespołu Lisów wypowiadał przed sezonem takie fantasmagorie. Jeszcze w styczniu trener Ranieri dawał więcej szans na mistrzostwo Anglii Arsenalowi niż własnemu klubowi. To nie do wiary, Leicester City F.C. - klub założony w 1884 roku z dorobkiem 72 punktów i 57 strzelonymi bramkami wyprzeda Tottenham o 7 punktów, a Arsenal aż o 13.  

W Anglii takiego piłkarskiego trzęsienia ziemi nie było od 1994 roku. Wtedy mistrzem został Blackburn Rovers z Alanem Shearerem (tym, który tak niemiłosiernie wbijał bramki reprezentacji Polski), o jeden punkt wyprzedził Manchester United, w rozgrywkach brały udział 22 zespoły, a Leicester FC zajmując 21 miejsce zleciał do niższej klasy rozgrywek. Po 22 latach Lisy kroczą ku mistrzostwu, a Blackburn od dawna nie gra w Premiere League.

Nowa jakość w angielskiej piłce za chwilę okaże się bardzo zaraźliwa. Anglikom podoba się agresywny pressing na całym boisku, bo robi to z meczu wielkie widowisko biegowe. Najbliższy temu stylowi gry jest obecny Liverpool Juergena Kloppa. W grudniu Klopp tak powiedział o Lisach. Leicester gra prawie doskonały ofensywny futbol, grają szybką piłkę co może się podobać. Mam wielki szacunek dla całej drużyny Leicester oraz Claudio Ranieriego, który doprowadził drużynę do takiej perfekcji.

Od początku sezonu drużyna zmieniła kilka elementów taktycznych w grze i przede wszystkim wzmocniła defensywę. Jeszcze w październiku głównym zadaniem Lisów było jak najszybsze przemieszczenie się pod pole karne przeciwnika i ukłucie go jak najboleśniej. Kiedy nie wychodził ten zabieg, przeciwnik często boleśnie doświadczał Lisiątka, 26 września 2015 roku Arsenal wygrał na stadionie King Power Stadium 5 :2. Ranieri wyciągnął z tego prawidłowe wnioski - należy szybciej biegać, i problem powoli znikał.

Z Lisami jest też związany nieodłącznie od dwóch sezonów Marcin Wasilewski. Siedzi na ławce i rzadko pokazuje się na boisku. Kiedyś się pokazał, ale o tym lepiej zapomnieć. :-)

sobota, 9 kwietnia 2016

Znamy (prawie) skład grupy mistrzowskiej i spadkowej. Koniec piłkarskich szachów!

Po ośmiu emocjonujących spotkaniach najwyższej klasy rozgrywek piłki nożnej w Polsce znamy skład grupy mistrzowskiej, która będzie walczyć o mistrzostwo kraju i grupy spadkowej, która zdecyduje, które drużyny w przyszłym sezonie zagrają niżej. Dla piłkarzy to wielka promocja przed Euro 2016. Trener Nawałka raczej nie będzie zaglądać do grupy spadkowej. Zawodnicy z grupy mistrzowskiej będą walczyć o powołanie, bo szanse jeszcze są. 


 Niespodzianki w ostatnich minutach. Końcowa tabela zostanie ustalona po podliczeniu punktów fair play. Duże szanse na wygranie tej klasyfikacji ma Podbeskidzie i to klub z Bielska może zagrać w grupie mistrzowskiej kosztem Ruchu.

 Grupa mistrzowska:



Grupa spadkowa:


piątek, 8 kwietnia 2016

Piłkarski taniec Borussii Dortmund i Liverpoolu. Liga Europejska zagrała pierwsze mecze ćwierćfinału.

W Lidze Europejskiej jest więcej emocji, ponieważ grają drużyny, które wkładają do gry wolę walki. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów tylko przez moment, od 70 do 80 minuty, widzieliśmy Barcelonę, której naprawdę chce się grać, i Wolfsburg, który jak wiadomo, zagrał chyba najlepsze spotkanie w sezonie.  Pozostałe drużyny Ligi Mistrzów czekają na rewanże. W niższej lidze chęć wygranej przez absolutne zaangażowanie jest wpisane w zespół. Zobaczyliśmy w czwartek naprawdę dobry futbol.


To były mecze popisowe kilku zawodników. W spotkaniu portugalskiej SC Bragi z ukraińskim, doskonale nam znanym Szachtarem najaktywniej grającymi zawodnikami byli obrońcy. Oni zostali najlepiej ocenieni. Ukraińcy wygrali 2 : 1 po golach znakomitego Rakitskiego i Ferreyry, ale graczem meczu został 28-letni lewy obrońca Brazylijczyk Marcelo Goiano, na którego polują już kluby z Anglii. Drużyna Lucescu wygrała dzięki dojrzałości boiskowej i sprytnym zabiegom taktycznym rumuńskiego trenera w środku pola (świetnie się spisali Stepanienko i Małyszew).

W meczu Villarealu ze doskonale spisującą się Spartą Praga błyszczał jeden zawodnik - francuski napastnik zgłaszający chęć zagrania na Euro, 24-letni Cédric Bakambu. Strzelił bramki w 3 i 63 minucie dzięki czemu Villareal wygrał 2 : 1. Bramkę, być może na wagę złota, strzelił w trzeciej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy Jakub Brabec przy asyście najlepiej dysponowanego wśród Czechów Borka Dockala. W pierwszej połowie zaciętość Czechów często kończyła się niedozwolonym zagraniem stąd aż trzy żółte kartki. Druga połowa to szukanie z jednej i drugiej strony sposobu oszukania przeciwnika i przedostanie się pod bramkę. Gospodarze przeważali, ale nie potrafili podwyższyć wyniku, oddali na bramkę Bicika aż 27 strzałów!

W Sevilli zagrał Grzegorz Krychowiak, trochę się stęskniliśmy za jego występami, a zwłaszcza za dobrymi ocenami jakie otrzymywał za mecz. W spotkaniu Athletic Bilbao - Sevilla nie mogło być inaczej niż walka, walka, walka. Wiadomo, że Baskowie nigdy nie odpuszczają, a Krychowiak mobilizuje drużynę do nieodstawiania nogi. W pierwszej połowie wielka przepychanka, szybko grające drużyny stoczyły wyrównany bój. Druga zaczęła się od gola dla gospodarzy, Aduriz wykorzystał wyśmienite dośrodkowanie Muniaina i wcisnął głową piłkę do siatki. Andaluzyjczycy długo nie czekali na wyrównanie. Najlepszy na boisku, aspirujący do gry w reprezentacji Francji Kołodziejczak - wbił z bliska piłkę do bramki w 56 minucie, a prowadzenie zespołowi zapewnił Iborra. Sevilla jest w zdecydowanie lepszej sytuacji, ale chłopaki z Bilbao nie odpuszczą.

Najciekawiej zapowiadający się mecz Borussia - Liverpool, ze względu na powrót Kloppa do Dortmundu i ogólnie na wielką sympatię do tych klubów futbolowego świata zasłużył na miano najlepszego spotkania ćwierćfinału Ligi Europejskiej. Styl jaki preferują obydwie drużyny jest przeznaczony dla kibiców. Wysoki pressing, szybka, kombinacyjna gra - to jest to co misie lubią najbardziej. Na prowadzenie wyszli zawodnicy z miasta muzyków rockowych po strzale Origiego. Łukasz! Jeśli popełnisz taki błąd na Euro to napiszę Ci tweeta, że Cię nie lubię! W ocenie całego meczu Łukasz Piszczek zagrał dobrze z plusem. Zdecydowanie gwiazdami pierwszej wielkości w meczu byli Milner po stronie The Reds i Hummels po stronie Prusaków (bo przecież Borussia to po łacinie Prusy) albo Prusów - jak kto woli. Znakomicie też spisali się bramkarze Weidenfeller i Mignolet. Szesnaście strzałów na bramkę oddali Prusowie, trzynaście Anglicy. Gola wyrównującego strzelił głową Hummels po idealnym dośrodkowaniu  Mkhitaryana. Borussia - Liverpool 1 : 1.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Polska pnie się do góry! Jesteśmy na 27 miejscu.

Era Nawałki trwa. Z naszą piłka jest coraz lepiej. Mamy świetnych piłkarzy, doskonałego trenera, stanowczego prezesa PZPN. Jeszcze przynajmniej sto innych czynników wpłynęło na polepszenie stanu polskiej piłki nożnej. Nie zapominajmy gdzie jesteśmy! Przed nami jest Irlandia, która awansowała dwie pozycje i Ukraina, która awansowała aż 5 pozycji. Jest bardzo dobrze, ale bądźmy realistami, inne zespoły również harują na swoją pozycję.  

Liga Mistrzów - ćwierćfinałowe niespodzianki. Wilki w natarciu!

Na tym etapie rozgrywek nie ma słabych drużyn, a jednak trudno przekonać kibiców, ekspertów i buchmacherów, że teoretycznie silniejsze drużyny nie są faworytami. Obejrzeliśmy cztery mecze, każdy z nich to osobny rozdział. Najbardziej dramatyczny rozdział to FC Barcelona - Atletico Madryt, zdumiewający to Bayern - Benfica, lekko komiczny, w którym walczą ze sobą dwie petrodrużyny na paryskiej ziemi PSG - Manchester City i ostatni najbardziej zaskakujący mecz ćwierćfinału Wolfsburg - Real Madryt.

Hiszpański pojedynek w tej fazie to nie nowość. Hiszpanie mają trzy doskonałe drużyny i każda z nich może zdobyć Puchar Ligi Mistrzów. W tym roku trafiły na siebie FCB i Rojiblancos, a w ubiegłym Atletico walczyło z Realem. Drużyny z Półwyspu Iberyjskiego istnieją po to, żeby je podziwiać. Każda z tych drużyn prezentuje inną filozofię gry, inny styl, inną mentalność. Ta odmienność powoduje, że patrzymy na Real i Barcelonę, i Atletico z uwielbieniem. Barcelona wygrała pierwsze spotkanie 2 : 1 grając prawie godzinę z przewagą jednego zawodnika. Koneserom przypomnę tylko, że Wisła grając z Jagiellonią z przewagą jednego zawodnika rozbiła drużynę z Białegostoku 5 : 1.

Sympatia do Lewandowskiego trochę zaburza właściwą ocenę Bayernu. Chcielibyśmy, żeby Lewy strzelał, żeby błyszczał przez co kibicujemy niefortunnie prowadzonemu Bayernowi. I tak się dzieje, że Monachijczycy są przeszacowani. Wszyscy zgodzimy się, że to świetna drużyna, że ma doskonałych zawodników, ale żeby opierać atak drużyny na Riberym, który wrócił niedawno po kontuzji to nieporozumienie. Benfica zagrała dobre spotkanie, choć mogła wywieźć lepszy wynik z Bawarii. Sprawa awansu jest otwarta, choć więcej atutów w Lizbonie będą zapewne mieć gospodarze.
Bayern - Benfica 1 : 0.

Środowy pojedynek potentatów naftowych zostanie odnotowany w annałach jako spotkanie ładne, czasami porywające, z niewykorzystanymi sytuacjami i obronionym karnym strzelanym przez Zlatana. Zawodnicy tych drużyn prezentują się doskonale jeśli chodzi o wyszkolenie techniczne i dyscyplinę taktyczną, ale nie widziałem jeszcze takiego meczu (włącznie z tym, w którym MU grał o Puchar Ligi Angielskiej z Liverpoolem), żeby drużyna grała mocą silnej woli walki. Oni po prostu grają, bo umieją. Serce do walki zamrozili w banku szwajcarskim. PSG - Manchester City 2 : 2.

Pojedynek kopciuszka, nomen omen zwanego Wilkiem z Wolfsburga z Królewskimi miał być przebieżką dla Ronaldo z ustrzeleniem hat-tricka. O mój Boże! Jakież rozczarowanie. Niemcy rządzili na boisku i wygrali dwiema bramkami, a gdyby Schuerle umiał uderzać w piłkę, nie tylko biegać jak opętany po boisku to pewno wynik byłby wyższy. Nikt się tego nie spodziewał. Futbol jest wspaniały. Wolfsburg - Real Madryt 2 : 0.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Ostatnia kolejka rundy zasadniczej polskiej Ekstraklasy

W sobotę 9 kwietnia od godziny 18.00 na ośmiu boiskach Ekstraklasy będą walczyć najlepsze polskie drużyny. Będzie to ostatnia kolejka rundy zasadniczej i zapowiada się na wspaniałe pojedynki o dużą stawkę. Osiem zespołów spośród szesnastu może zdecydować o układzie sił w tabeli i o tym, które drużyny będą grać w grupie mistrzowskiej, a które w grupie spadkowej. Tylko trzy drużyny - dwie z pierwszych miejsc i ostatnia, nie zmienią swojego miejsca w tabeli. Czegoś podobnego jeszcze nie mieliśmy. 

Wyrównana liga - czy to dobrze, czy źle? Drużyny grają na podobnym poziomie (może lepiej powiedzieć, że prezentują wyrównany poziom przez cały sezon)? Na czele tabeli znajduje się Legia, która zaczęła grać lepiej niż  pozostałe drużyny dopiero na wiosnę. Górnik pomimo, że jest ostatni, może wygrać z każdym. Co bardziej służy polskiej piłce, czy mieć wyrównany poziom, czy dwie, trzy drużyny, które są zdecydowanie lepsze? Przykład z Hiszpanii lub Niemiec z jednej strony i obecna liga angielska z drugiej strony. 


Z wielkim zainteresowaniem będziemy oglądać polską Ekstraklasę. Najbardziej interesujące zapowiadają się pojedynki Wisły Kraków z Zagłębiem Lubin oraz Lechii Gdańsk z Ruchem Chorzów.

Po co komu doświadczenie sportowe?

W kontekście doświadczenia sportowego powiedzenie, że jak nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz, posiada wielką moc. Nie sposób odnieść się do sportu bez jakiegokolwiek doświadczenia. Trzeba spróbować, ponieważ bez udziału w wydarzeniu sportowym, sport jest niezrozumiały. Ktoś kto nie potrafi grać w szachy i nigdy nie widział grających partii szachowej zawodników zupełnie nie ma pojęcia o co chodzi. Zatem pierwszy wniosek: doświadczenie sportowe jest zrozumiałe tylko dla doświadczonych.


Doświadczenie sportowe jest dowodem na mierzenie się z regułami gry sportowej, z samym sobą (dla zawodników, a nie kibiców) oraz z przeciwnikiem (lub przeciwnikami). W przypadku zawodnika możemy powiedzieć, że odgrywa jednocześnie wiele ról w grze sportowej: aktora, reżysera, arbitra, widza, komentatora. Sportowiec bierze udział w dość skomplikowanym doświadczeniu, które określa w szerszym kontekście jego umiejętność uczestniczenia w życiu społecznym. Innymi słowy ktoś, kto brał udział w sporcie jako zawodnik lub zawodnik wyczynowy (zawodowy) posiada specyficzny typ doświadczenia. Specyfika tego doświadczenia może decydować o jego funkcjonowaniu w społeczeństwie. Tu zmierzamy do pytania: Czy w życiu zawodowym (pozasportowym) doświadczenie sportowe ma jakąkolwiek wartość? Czy to, że biegałem lub biegam w maratonach przekłada się na jakość pracy jaką wykonuje? Jeszcze kilka lat temu odpowiedź nie była prosta, teraz natomiast wydaje się oczywista. Tak! Doświadczenie sportowe podnosi jakość wykonywanej pracy (rzecz jasna nie we wszystkich przypadkach).

Doświadczenie sportowe w przypadku zawodników mierzących się z rekordami (życiowymi, rówieśniczymi i innymi) nabiera charakteru abstrakcyjnego. Swoją cielesność są w stanie potraktować instrumentalnie, żeby tylko osiągnąć abstrakcyjny cel. Wzmaga to tendencję do przekraczania kolejnych granic i jest gwarantem nieustannego rozwoju. 

niedziela, 3 kwietnia 2016

Piłkarskie Himalaje. FC Barcelona - Real Madryt 1 : 2

To już 232 spotkanie pomiędzy najlepszymi dryżynami w Hiszpanii, a za chwilę okaże się, że i w całej Europie.  Poziom na jakim grają obydwie drużyny to absolutny top światowy. Messi, Neymar, Suarez, Ronaldo, Bale, Benzema, Pique, Ramos, a powinno się wyliczyć wszystkich zawodników obu drużyn, to mistrzowie gry w piłkę nożną, to zawodnicy z kategorii, tak zwanych kompletnych piłkarzy. Wyszkolenie techniczne i taktyczne pozwala im na granie na całym boisku bez utraty jakości drużyny. Idąc dalej możemy zadać pytanie, jak wyglądałaby konfrontacja tych drużyn z najlepszymi w historii to jest Barceloną Xaviego i Realem Puskasa.


Spotkanie gigantów na Camp Nou obejrzało blisko 100 tysięcy ludzi. Nie można mieć pretensji do zespołu, który, zresztą jak zwykle, walczył do ostatniego gwizdka sędziego. Barcelona przegrała, ale nie przegrał zespół. Od samego początku spotkania dało się zauważyć moc taktyczną Realu. Zidane przygotował się doskonale do starcia z Katalończykami. Żelazna obrona całego zespołu i najsilniejsza broń Realu - kontratak przyniosły spodziewany efekt. Braugrana grała jak zwykle kombinacyjnie, agresywnie, ale tego dnia nie miała szczęścia.


Na tym poziomie sportowym i o taką stawkę (głównie chodzi mi o prestiż) pojawia się na boisku sporo zachowań niesportowych. Jeszcze przed meczem można było założyć się, że Suarez, Ramos, Pepe będą grać na pograniczu faulu, a czasami brzydkiego faulu. Ramos dostał drugą żółtą kartę w 83 minucie w efekcie czerwoną i musiał zejść z boiska. W sumie trzech piłkarzy Barcelony dostało żółte kartki - Suarez, Mascherano i Rakitic, oraz trzech piłkarzy Realu - Ramos, Carvajal i Ronaldo.


Mecz rozstrzynął się w końcówce.  W 85 minucie Królewscy przeprowadzili szybką kontrę i po dośrodkowaniu Bale'a Ronaldo znalazł czas na przyjęcie piłki i strzelił między nogami wybiejącego Bravo. To była pierwsza akcja zespołu, który dwie minuty wcześniej został osłabiony. Gdybyśmy mieli mierzyć ilość chęci wygrania tego pojedynku, musielibyśmy zdecydowanie wskazać na zawodników Realu. W ocenach poszczególnych piłkarzy należy uwzględnić również spory procent zamysłów trenerów, którzy rozstrzynęli mecz przed spotkaniem. Zidane okazał się być lepszy od Enrique.

sobota, 2 kwietnia 2016

Argumenty przeciw sportowi, czyli "sport to zło"

Po zimowych igrzyskach w Soczi zmienił się obraz sportu. Sportowcy uczestniczyli w czymś bardzo nienaturalnym (w sensie organizacyjnym) i napompowanym (w sensie politycznym), odczuli, że zbliżają się do pewnej granicy etycznej pomiędzy sportem i rzeczywistością. Jeszcze przed imprezą dużo mówiło się o wycofaniu zawodników z uczestnictwa w zawodach. Dla przeciwniców sportu to zdarzenie okazało się być wodą na młyn i początkiem krytyki sportu - wskazaniem na słabość dzisiejszego sportu i możliwość manipulacji sportem. Choć krytyka, czasami bardzo przydatna, trwa od pierwszych nowożytnych igrzysk, w obecnych czasach nasiliła się ze względu na olbrzymie pieniądze sterujące sportem. 


Jednym z klasycznych argumentów przeciw sportowi jest jego antyintelektualny charakter. W większości sportów sprawność fizyczna jest najważniejsza i utrzymanie dobrej formy często odbywa się kosztem zajęć intelektualnych. Ten stary argument często sprowadza się do stwierdzenia, że sport to zajęcie dla osób, którym  Bóg oszczędził umiejętności myślenia. Ten okrutny niegdyś argument został zniesiony w trakcie masowej popularyzacji sportu i zachęcenia do uprawiania sportu także wybitnych intelektualistów. Poza tym obecnie ten argument powinno zaliczyć się do niepoprawnych politycznie. Wspomnieć jedynie należy, że zazwyczaj wypowiedzi sportowców na pozasportowe tematy wypadają mizernie.

Kolejny argument przeciw sportowi: Sport jest niezdrowy, ponieważ bez przerwy słyszy się o kontuzjach, wypadkach i zgonach młodych ludzi uprawiających sport. Niestety z faktu o kontuzjach i wypadkach nie można wywieść w prosty sposób, że sport jest niezdrowy. Ta argumentacja prowadzi w kierunku stwierdzenia, że ruch jest niezdrowy, a pomiędzy ruchem i sportem są duże różnice. W kontrze pojawia się stwierdzenie, że sport to zdrowie i możemy przyjąć, że ono jest bliższe prawdy (choć należy jest solidnie uzasadnić).

Bardzo ciekawym argumentem przeciw sportowi jest argment społeczno-psychologiczny mówiący, że sport dzieli ludzi. Tutaj dzieli użyte jest w pejoratywnym znaczeniu. Dzieli to znaczy poróżnia, antagonizuje, kawałkuje grupy społeczne, a nawet rozbija środowiska społeczne. Ten proces społeczny - poróżnienia grup, nie musi być przecież procesem, jak mówią krytycy, w konsekwencji prowadzącym do katastrofy społecznej spowodowanej strachem. Rzecz jasna nie można podważyć sensowności opisu zjawiska jakim jest dzielenie się ludzi na kibiców jednego, drugiego, trzeciego klubu, zauważyć jednak należy, że równie dobrze te grupy mogą ze sobą konkurować w ramach zasad fair play.

Przeciw sportowi, jak już wspomniałem na początku, motywem wielkiego kalibru jest argument finansowy. Żyjemy w czasach, w których sport stał się towarem rynkowym i niestety podjęcie tej krytyki byłoby podjęciem się obrony idei wolnego rynku, a to przekracza granice sportu zdecydowanie.

piątek, 1 kwietnia 2016

Sport, perfekcja i przemijalność, czyli życie sportowe.

Matka natura wytyczyła dwie drogi do zwycięstwa. Pierwszą drogą jest pokonanie przeciwnika. Drugą drogą jest pokonanie siebie samego. Pierwszą drogą kroczą zawodnicy, którzy oczekują od zwycięstwa tymczasowej chwały i mają satysfakcję z pokonania przeciwnika, natomiast drugą przemierzają ci, którzy chcą swój sukces zatrzymać w czasie.


Każde zwycięstwo sportowe zawiera w sobie okrutną cechę przemijalności. Wielcy mistrzowie udowadniają swoją doskonałość w jednej chwili, żeby za moment stracić prymat i przejść do "tylko" historii. Fenomen zwycięstwa ukrywa w sobie porażkę i odwrotnie. Ambitni sportowcy chcą czegoś więcej niż tylko zwycięstwa. Chcąc pozostać w grze, nawet wtedy kiedy zejdą ze sceny.

W sporcie istnieją jednak sposoby, żeby móc rywalizować z przemijalnością, a mianowicie jest to walka z rekordami. Jak powiedzieliśmy są tacy sportowcy, których bardziej motywuje przekraczanie własnych granic niż rywalizacja z przeciwnikiem. Ci sportowcy (a mogą to być też drużyny sportowe) osiągają wyniki, z którymi sami rywalizują. Przy okazji należy zwrócić uwagę, że każdy zawodnik w gruncie rzeczy walczy ze sobą, ale tylko  ci, którzy osiągają nieprzeciętne wyniki pokazują to swoim przykładem.

W chwili kiedy zawodnik wzniósł się na wyżyny umiejętności i wygrał ustanawiając rekord mówimy o perfekcji sportowca. W innym przypadku nawet gdyby wykazał większe cząstkowe umiejętności, a nie wygrałby - nie osiągnąłby perfekcji. Utarło się, że tylko jeden przypadek w sporcie zasługuje na miano perfekcyjnego - ten zwycięski. To wyznaczyło w sporcie inny wymiar rywalizacji, a właściwie już nie rywalizacji pojmowanej jako konkurencję z innymi, ale jako rywalizację z abstrakcyjnym tworem jakim jest rekord. Być może dzięki temu poziom sportowy na świecie szybko się podnosi, szybko staje się osiągalny tylko dla najwybitniejszych. Perfekcja w sporcie jest warunkiem osiągania mistrzostwa, ale pod warunkiem, że zachowana jest równowaga psychiczna.

czwartek, 31 marca 2016

Narodowy Model Gry - propozycja PZPN na kolejne lata.

Polski Związek Piłki Nożnej odkrył karty i zaproponował wszystkim grającym w piłkę nożną Narodowy Model Gry. Zacznijmy od nazwy. Dlaczego taką właśnie nazwę obrał? Pewno będzie ta kwestia podejmowane wielokrotnie. Na prezentacji w hotelu Sheraton w Warszawie 30 marca 2016 roku na to pytanie odpowiedział prowadzący prezentację: chodzi o powszechność i powszechny dostęp. To była krótka piłka. 


 Największe zainteresowanie na spotkaniu wzbudził… Jacek Gmoch, który nie uczestniczył w pracach nad NMG. Pogratulował za odwagę publikacji takiego podręcznika i zaprosił organizatorów do głośnego mówienia o tej propozycji, a potem powiedział, że piłki nie można sformalizować. Kamera uchwyciła niepokój na twarzy Zbigniewa Bońka mówiąca: O czym tym Jacek mówisz, właśnie dokonaliśmy formalizacji. Były trener reprezentacji Polski mówił dalej i zadał pytanie: Dokąd zmierza piłka i jaki jest ostateczny model piłki nożnej, jeśli taki istnieje? Jeszcze później mówił o wszechstronności piłkarzy.

Po przejrzeniu "Narodowego Modelu Gry PZPN" wydaje mi się, że pytania Jacek Gmocha są nie na temat, ale jednocześnie bardzo ważne. W podręczniku najistotniejszym fragmentem, w mojej opinii jest zdanie ze Wstępu:  Głównym przesłaniem tego projektu jest próba zdefiniowania nowoczesnych zasad i standardów gry, które byłyby fundamentem metodologii szkolenia w myśl zasady mówiącej, iż model treningu powinien wynikać z modelu gry.

Narodowy Model Gry to podręcznik taktyki piłkarskiej oraz ćwiczeń ułatwiających realizację zadań taktycznych na boisku piłkarskim w różnych przedziałach wiekowych. Mówienie o filozofii gry, czy metodologii nauczania gry w piłkę nożną jest nieadekwatne do treści książki. Na takie cuda musimy jeszcze poczekać, czyli jest propozycja.

środa, 30 marca 2016

Najpierw pokój, potem igrzyska.

Przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej Euro 2016 i igrzyskami olimpijskimi Rio 2016  pragnieniem wszystkich kibiców na świecie jest pokój boży - ekechejria, taki rodzaj zawieszenia wojny. W Grecji po prostu ogłaszano igrzyska głosem heroldów z Olimpii i zawieszano wszelkie wojny. W naszym świecie takie łatwe to nie jest. Od początku nowożytnych igrzysk, czyli od 1896 roku zawody olimpijskie zawieszano trzykrotnie w myśl zasady: jeśli nie ma pokoju, nie ma też igrzysk. Były to lata 1916, 1940, 1944. Miejmy nadzieję, że rok 2016 nie przyniesie w tej kwestii żadnych zmian.

Igrzyska sportowe w starożytności były organizowane przez 1169 lat! Nasze - nowożytne igrzyska trwają dopiero 120 lat. Żyjemy w bardzo dynamicznych czasach i ilość niebezpieczeństw i zagrożeń dla olimpiad wciąż wzrasta. Po zamachach w Brukseli z 22 marca 2016 roku chodzą pogłoski, że Euro 2016 może odbyć się bez udziału kibiców na stadionie. To bardzo smutna wiadomość uderzająca bezpośrednio w ideę rozgrywania zawodów sportowych. Jeśli tak się stanie, poczujemy jako wierni kibice pękającą ideę wspólnoty tworzonej przez sportowców i publiczność sportową.

Igrzyska w starożytności miały charakter religijny, w pewien sposób ideologiczny, a w Grecji integrowały rozsiane po półwyspie i na wyspach miasta-państwa. W potężnym Rzymie igrzyska nabrały charakteru rozrywki dla ludu. Dzisiaj zawody sportowe to rzecz jasna wielkie święto kibiców, ale także wielkie pieniądze. Owe wielkie pieniądze często stają się argumentem za zaprzestaniem organizowania wielkich imprez sportowych. Pieniądze i bezpieczeństwo wydają się być jednymi z najistotniejszych problemów dotykających ideę organizowania dużych imprez sportowych. Obecnie na pierwszym planie jaskrawo jawi się bezpieczeństwo.

wtorek, 29 marca 2016

Konkurencja i sport. Co wnosi sport do tej sprawy.

Konkurencja to mocne słowo! Pojawia się w każdej dziedzinie życia społecznego i w innym wymiarze w naukach biologicznych (wszak teoria Darwina mówi o doborze naturalnym, czyli o swoistej konkurencji). W wymiarze sprawiedliwości spór sądowy, którego rezultatem jest wyrok przedstawia mechanizm konkurencji w czytelnym wydaniu. Rywalizują ze sobą prokurator i adwokat za pomocą argumentów wcześniej przygotowanych. Oskarżony - żywo zainteresowany kibic, przygląda się wymianie piłek i podziwia. W ekonomii konkurencja daje się we znaki, ale uwaga, tylko w kapitalizmie rynkowym. Ekonomia socjalistyczna konkurencję traktowała inaczej. Innymi słowy przejawy konkurencji dostrzegamy na każdym kroku. 

 
W sporcie konkurencja zawiera się w regułach gry sportowej. Bez elementu konkurencji nie potrafilibyśmy odróżnić czasami sportu od sztuki (łyżwiarstwo figurowe na lodzie), czy od zabawy intelektualnej (szachy). Czyli możemy powiedzieć, że konkurencja jest immanentną cechą sportu. Nie możemy natomiast powiedzieć, że sport jest tylko konkurencją, ponieważ fenomen sportu znacznie wykracza poza zakres konkurencji.

Możemy być pewni, że sport nadaje konkurencji kilku bardzo charakterystycznych cech. Jedną z ciekawszych jest wartość związku. Dla przykładu konkurencja wśród producentów ubrań jest odizolowana od siebie, jeden producent ma ciuszki w na ulicy Szewskiej, drugi na ulicy Brackiej i tak żyją oddzielnie. Skoczkowie wzwyż rywalizują bezpośrednio ze sobą. Gdyby nie było związku między zawodnikami, czyli chęci skakania na tej samej skoczni nie byłoby konkurencji. Gdyby zawodnicy jednej drużyny nie chcieli grać z inną drużyną nie byłoby zawodów. W sporcie związek sportowców ze sobą choć czasami niezauważalny jest istotą konkurencji.

Inną bardzo szczególną cechą jaką sport wnosi do konkurencji są wartości, przede wszystkim gry fair play, ale także szacunku do przeciwnika, szacunku do siebie samego. I żeby było ciekawiej to właśnie sport wnosi też bardzo jaskrawe bariery przed łamaniem zasad gry - to także element konkurencji. Zasady gry określają co dzieje się z zawodnikiem kiedy nie stosuje się do reguł - szkoda, że ta zasada nie jest popularna w konkurencji politycznej…

sobota, 26 marca 2016

Polska - Finlandia. Sprawdzian umiejętności ofensywnych zespołu Nawałki.

Po to gramy z Finami, żeby nastrzelać im kilka bramek i zobaczyć jak prezentujemy się w ataku oraz odpowiedzieć na kilka pytań m.i. jakie warianty stałych fragmentów gry przygotować do turniej mistrzowski, jak konstruować sytuacje podbramkowe w ataku pozycyjnym i jak komunikować się w momencie szybkiego powrotu do ustawień obronnych. To spotkanie będzie dla zawodników doskonałą okazją do pokazania swojej dyscypliny taktycznej, ponieważ pokus na samowolkę (oby odpowiedzialną) będzie wiele.

Mecz z Serbami pokazał, że bronimy się nieźle, ale pozostał spory materiał do nadrobienia. Linia obrony, wiadomo, że w dzisiejszym futbolu to absolutna podstawa. Mamy dobrych zawodników - twardzieli, ale komunikacja pomiędzy nimi do czerwca musi zostać dopracowana do perfekcji. Najmniejsze zmartwienie to boczni obrońcy, bo mamy ich w Polsce coraz więcej. Łukasz Piszczek i Maciej Rybus to zawodnicy, którzy łatwo miejsca w kadrze nie oddadzą, a więc rywalizacja będzie tym ciekawsza.

Szkoda, że termin tego spotkania wypadł w okresie świątecznym, wszak nie jesteśmy Anglikami, którzy grają na okrągło. Z drugiej strony to może i lepiej, bo zawodnicy bardziej poczują polskie jajeczka. Oby po meczu z Finami nie zachłysnęli się Finlandią.
Mecz o 17.30 we Wrocławiu.