czwartek, 15 września 2016

Elitarne rozgrywki są po to, żeby pokazać to co najlepsze

Legia rozpoczęła rywalizację w Lidzie Mistrzów w sposób bolesny. Ból przeżywali zawodnicy na boisku i ból przeżywali kibice przed telewizorami (na stadionie jak zwykle kibice bawili się doskonale :-) ). Drużyna mistrza Polski zderzyła się z pociągiem, który nabiera rozpędu od kilku już sezonów i zaliczany jest do czołówki europejskiej. Wielu komentatorów nie pozostawia suchej nitki na piłkarzach i trenerze pozostawiając decydentów klubowych w ich wewnętrznym zatroskaniu. Tu można dostrzec różnicę w piłce jaką uprawia Borussia (przypomnę, że Borussia znaczy Prusy po łacinie, a Prusy obecnie są na terenach Polski :-) ) i stołecznym klubem warszawską Legią. Niemiecki klub stał się gigantem organizacyjnym funkcjonującym nowocześnie z jasno określonym celem, pokazuje się na rynku europejskim jako świetnie prosperujące przedsiębiorstwo umiejące podejmować trafne decyzje. Odpowiedzialni za wizję klubu nie są kibice z Żylety, ale kilku świetnie wykształconych menadżerów.


Piłka nożna jak wiemy nie jest zwykłym sportem. Jest wielkim zjawiskiem kulturowym i społecznym inspirowanym wydarzeniami na boisku. Obok boiska stoi drugi zespół ludzi, który musi grać równie dobrze jak zawodnicy na boisku, żeby całość trzymała się kupy. Drugi zespół Legii - ten organizacyjny, od kilku lat nie może rozegrać dobrego meczu, ponieważ działa chaotycznie powodowany tylko, jak mniemam, chęcią zysku i brakiem straty. Ani dzisiejsza nowoczesna gospodarka, ani dzisiejsza piłka nożna nie kierują się tylko i wyłącznie chęcią zarobku czy utrzymaniem firmy bez strat. Liczą się inne rzeczy takie jak pasja, zaangażowanie, umiejętność współpracy z tak zwaną konkurencją (tutaj przykład Bayernu i Borussii jest pewno przytłaczający). Zespół Legii pokazał swoją najlepszą stronę - chaos. Od kilku lat trwa bój o stanowisko trenera, a jak przychodzi co do czego wybierany jest trener z kapelusza ukrytego pod biurkiem. Dobór zawodników odbywa się w sposób przypadkowy i niezrozumiały nie tylko dla kibiców.

Trudno mieć nadzieję na lepsze spotkania w wykonaniu Legii, choć oczywiście chciałoby się mieć polską drużynę silną i walczącą. Trudno nawet pokusić się o ocenę na przyszłość trenera i zawodników, ponieważ pojawili się oni znienacka i pewno znienacka odejdą w niesławie. A czas leci i szkoda tego czasu. Malkontenci zastanawiają się, czy Legia pobije rekord straconych bramek BATE Borysów (przypomnę 25 w meczach grupowych) i zastanawiają się zasadnie. Rzecz jasna nie chodzi o to, żeby gadać o wstydzie, czy hańbie narodowej, bo to jest sport, ale żeby jakimś cudownym sposobem naruszyć bryłę z posad świata i zorganizować piłkę nożną na wysokim poziomie i czerpać z tego radość (nawet po przegranych meczach).
W mitologii greckiej wszystko zaczyna się od chaosu, może w klubowej historii piłki nożnej od 2016 chaos będzie przeradzać się w harmonię prowadzącą do sukcesu?