Legia
rozpoczęła rywalizację w Lidzie Mistrzów w sposób bolesny. Ból przeżywali
zawodnicy na boisku i ból przeżywali kibice przed telewizorami (na stadionie
jak zwykle kibice bawili się doskonale :-) ). Drużyna mistrza Polski zderzyła
się z pociągiem, który nabiera rozpędu od kilku już sezonów i zaliczany jest do
czołówki europejskiej. Wielu komentatorów nie pozostawia suchej nitki na
piłkarzach i trenerze pozostawiając decydentów klubowych w ich wewnętrznym
zatroskaniu. Tu można dostrzec różnicę w piłce jaką uprawia Borussia
(przypomnę, że Borussia znaczy Prusy po łacinie, a Prusy obecnie są na terenach
Polski :-) ) i stołecznym klubem warszawską Legią. Niemiecki klub stał się gigantem
organizacyjnym funkcjonującym nowocześnie z jasno określonym celem, pokazuje
się na rynku europejskim jako świetnie prosperujące przedsiębiorstwo umiejące
podejmować trafne decyzje. Odpowiedzialni za wizję klubu nie są kibice z
Żylety, ale kilku świetnie wykształconych menadżerów.
Piłka
nożna jak wiemy nie jest zwykłym sportem. Jest wielkim zjawiskiem kulturowym i
społecznym inspirowanym wydarzeniami na boisku. Obok boiska stoi drugi zespół
ludzi, który musi grać równie dobrze jak zawodnicy na boisku, żeby całość
trzymała się kupy. Drugi zespół Legii - ten organizacyjny, od kilku lat nie
może rozegrać dobrego meczu, ponieważ działa chaotycznie powodowany tylko, jak
mniemam, chęcią zysku i brakiem straty. Ani dzisiejsza nowoczesna gospodarka,
ani dzisiejsza piłka nożna nie kierują się tylko i wyłącznie chęcią zarobku czy
utrzymaniem firmy bez strat. Liczą się inne rzeczy takie jak pasja,
zaangażowanie, umiejętność współpracy z tak zwaną konkurencją (tutaj przykład
Bayernu i Borussii jest pewno przytłaczający). Zespół Legii pokazał swoją
najlepszą stronę - chaos. Od kilku lat trwa bój o stanowisko trenera, a jak
przychodzi co do czego wybierany jest trener z kapelusza ukrytego pod biurkiem.
Dobór zawodników odbywa się w sposób przypadkowy i niezrozumiały nie tylko dla
kibiców.
Trudno
mieć nadzieję na lepsze spotkania w wykonaniu Legii, choć oczywiście chciałoby
się mieć polską drużynę silną i walczącą. Trudno nawet pokusić się o ocenę na
przyszłość trenera i zawodników, ponieważ pojawili się oni znienacka i pewno
znienacka odejdą w niesławie. A czas leci i szkoda tego czasu. Malkontenci
zastanawiają się, czy Legia pobije rekord straconych bramek BATE Borysów
(przypomnę 25 w meczach grupowych) i zastanawiają się zasadnie. Rzecz jasna nie
chodzi o to, żeby gadać o wstydzie, czy hańbie narodowej, bo to jest sport, ale
żeby jakimś cudownym sposobem naruszyć bryłę z posad świata i zorganizować
piłkę nożną na wysokim poziomie i czerpać z tego radość (nawet po przegranych
meczach).
W
mitologii greckiej wszystko zaczyna się od chaosu, może w klubowej historii
piłki nożnej od 2016 chaos będzie przeradzać się w harmonię prowadzącą do
sukcesu?