Finałowe
spotkanie w Bazylei było bez wątpienia wielkim piłkarskim świętem. Oprawa
artystyczna z polskim akcentem nie mogła
ujść uwadze. Zawsze to cieszy, kiedy pojawiają się polskie wątki na tak
dużych i ważnych imprezach. Główni bohaterowie - zawodnicy FC Sevilla i FC
Liverpool wyszli na murawę zmotywowani i
pokazali to co w futbolu nigdy się nie znudzi, a mianowicie wyobraźnię
piłkarską oraz wielkie serca do walki. Jednym słowem finał Ligi Europy to jedno
z najważniejszych wydarzeń sportowych jakie w tym roku dotychczas oglądaliśmy.
Oczkiem w głowie każdego kibica znad Wisły był oczywiście Grzegorz Krychowiak.
Mecz
rozpoczął się bez charakterystycznych dla finału szachów piłkarskich. Żadna z
drużyn nie okazała obawy przed stratą bramki. Pierwsze piętnaście minut gry
było walką w środku pola z delikatną przewagą Hiszpanów. Potem się to odwróciło
i wiatr powiał w żagle Liverpoolowi. Zespoły doskonale przygotowane mentalnie
oraz taktycznie do zawodów grały bardzo pewnie w obronie. Zaznaczyć należy, że
zagrały w takim samym ustawieniu 4 - 2 - 3 - 1, które rzecz jasna preferuje
kompaktową grę w obronie i wyjście do szybkich kontrataków. W 35 minucie
Liverpool po bardzo nietypowym uderzeniu Sturridge'a wyszedł na prowadzenie i
wydawało się, że ta bramka może przesądzić o losach spotkania. Do końca
pierwszej połowy obraz gry na boisku nie zmienił się, grę kontrolowała drużyna
z Liverpoolu.
Po
przerwie, a dokładnie 17 sekund po przerwie, nastąpiło małe trzęsienie ziemi w
Bazylei, FC Sevilla zdobyła gola po błędzie obrońców i chyba ten moment
przesądził o wygranej. Wyrównanie dodało zespołowi z Andaluzji energii i
zaczęli grać bardzo wysokim pressingiem wyprowadzając niebezpieczne akcje. Po
kwadransie siłowania się piłkarskiego kapitan Sevilli, który tego dnia był
świetnie dysponowany strzelił zza pola karnego bardzo precyzyjnie w długi róg
bramki i Mignolet był bez szans. Piłkarze Kloppa próbowali podnieść się z
kolan, ale przeciwnik nie pozwalał im nawet na rozejrzenie się za partnerem.
Pressing Sevilli był bardzo nieznośny. W 70 minucie Liverpoolczyków dobił Koke
wykorzystując fatalne odbicie piłki przez obrońcę. Wynik 3 : 1 dla drużyny
hiszpańskiej i trzeci raz z rzędu zwycięstwo w Lidze Europy.
Po meczu
Andrzej Strejau zwrócił uwagę na istotny element gry Hiszpanów: Sevilla- Liverpool. Wszyscy w obronie
i szybki kontratak zapewnił historyczne 3 z rzędu zwycięstwo LE. Liczy się
skuteczność a nie piękno gry. Ten finał pokazuje, że wytyczona przez
Diego Simeone ścieżka prowadzenia gry staje się, przynajmniej obecnie, bardzo
popularna. Warunkiem dobrej gry jest bronienie się całą drużyną. Wadą tej
układanki jest to, że wszystkie elementy muszą być zazębione. W finale Ligi
Europy najważniejszy piłkarz Liverpoolu, który wcześniej grał koncertowo tym
razem zawiódł. Kapitan The Reds zagrał słaby mecz, Liverpool nie zagra w
następnym sezonie w pucharach europejskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz