Najwcześniej zaczął Bayern na stadionie Volskwagen-Arena i od początku zespół Pepa Guardioli kontrolował grę. Mecz przypominał spotkanie sprzed kilku dni Juventus - Bayern. Lewandowski i spółka grali bardzo szybko i agresywnie, najczęściej strzelającym zawodnikiem do piętnastej minuty był Alonso.
W 14 minucie Wolfsburg mógł zdobyć bramkę po błędzie Kimmicha, jednak wszystkim nam znany Manuel Ostatni Obrońca Neuer uratował sytuację. Akcje Bayernu zazębiały się coraz bardziej i wszystko wskazywało na nieuchronną zmianę wyniku. Obrońcy gospodarzy Naldo (198 cm, 33 lata) i Dante (188 cm, 32 lata) i obrońcy gości Kimmich (176 cm, 21 lat) i Alaba (180 cm, 23 lata) to dwa światy piłkarskie. Statystyki posiadania piłki i strzałów na korzyść Bayernu, ale zbyt dużo zabawy pod bramką przeciwnika pozwala na spokojną lub chaotyczną, ale jednak skuteczną obronę gospodarzy.
W tym czasie w tej Łęcznej gdzie gra osławiony w pieśniach Krzysztofa Cugowskiego Górnik:
W 30 minucie Lewandowski podawał do francuskiego małolata Comana, jednak bramkarz gospodarzy młody 23 letni Belg Koen Casteels wykazał się doskonałym przeglądem pola i wyłapał podanie. Tymczasem w Madrycie zaczął się wielki bój o wielkie pieniądze. Wartość obu zespołu jest gigantyczna i ich wartość rośnie. Real Madryt - Atletico Madryt:
Imponująca jest nieustanna walka zawodników Atletico Madrid. Sprawiają wrażenie jakby urodzili się w jednej rodzinie z Forrestem Gumpem, żyć żeby biegać. Nie przebierają w środkach. Komentatorzy przywołali nazwę obrońców Atletico jako europejskie linie lotnicze, ale bez szczególnej nazwy. Być może w przyszłości takie linie powstaną, bo zawodnicy z Madrytu do biednych nie należą. Dużo można pisać dobrego o czerwono-białych, ale niesprawiedliwością byłoby odmówić królewskim umiejętności czytania gry. Czasami antycypacja Carvajala jest absolutnie wyjątkowa. Być może jest to zasługa nowego trenera, który wyzwala z chłopaków z Realu bardzo dobre emocje. Wielki Zinadene Zidane samą swoją obecnością rozgrzewa murawę na Estadio Santiago Bernabéu. Pod polem karnym magnetyzuje popularna Krycha.
Krzywdzi się kibica tak wielką ilością spotkań piłkarskich w jednym czasie. W 53 minucie Bayern strzelił, a dokładnie Lewandowski, jednak wcześniej sędzia odgwizdał spalonego, którego nie było. Za chwilkę Lewandowski znowu był w dobrej sytuacji, ale nie tak klarownej, że można psioczyć, po prostu miał okazję. Ribery zmienił Robbena, a to zapowiadało dobrze dla Roberta. Mueller przewrócił się o nogi Luisa Gustavo. W Madrycie sędzia zagwizdał na przerwę. Monachijczycy trochę poklepali, piłkę dotknął swoją boską stopą Lewandowski, a Coman strzelił gola dającego prowadzenie Bayernowi. Pep nadal był niezadowolony.
Lewandowski strzela gola i jest fajnie. Ribery źle przyjął piłkę, a Robert bez przyjęcia, bo przecież wcześniej źle przyjął Ribery strzela lewą nogą z powietrza zewnętrznym podbiciem. To jest dwudzieste trzecie trafienie Roberta. Dobrze, że jest w Bayernie. Maszyna skomentowała gol Roberta w następujący sposób.
Powietrze zeszło z Wilków z Wolfsburba, Bayern rządzi na boisku. Tymczasem w Madrycie dalej się przytulają jak mogą.
Aż w końcu.
W Bayernie tuż przed zakończeniem, w 87 minucie Comana zmienia Rode. Ten sam Rode, który grał dla Eintrachtu Frankfurt. Jego zadaniem było zagęszczenie środka pola. Myśl strategiczna Guardioli opiera się na zagęszczaniu. Grać blisko siebie i zagęszczać. To nie jest jedyny sposób na granie, szkoda, że Wolfsburg nie gra długich szybkich piłek. Koniec spotkania Bayern wygrywa jak chce. Wolfsburg zero Monachium dwa.
Realowi pozostało 20 minut meczu, w którym musieli pokazać, że będą walczyć o mistrzostwo. Niestety w bramce Atletico stał Jan Oblak, bramkarz przyszłości. Zidane ubrał bardzo ładny surducik we francuskim stylu. Presja z jaką grali królewscy wiązała im nogi i głowy. Najlepszym zawodnikiem na boisku, nie inaczej, tylko obrońca Diego Roberto Godín Leal piłkarz
urugwajski francuskiego pochodzenia. Przemieszania w tabeli nie ma. Natomiast CR7 zagrał słaby mecz. Nie to co nasz Robert Lewandowski zwany RL9.
Na naszej ziemi.
Jesteśmy szczęśliwi, że wiosna jeszcze nie nadeszła, a już możemy się cieszyć oglądaniem wirtuozów piłki nożnej na zielonych murawach. Wieczorem jeszcze gra Wisła w Podbeskidziem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz