Na
stadionie imienia Ernesta Pohla w Zabrzu działy się w
przeszłości rzeczy niesamowite. Dzisiaj ostatni zespół Ekstraklasy po raz
kolejny w ciągu trzech ostatnich tygodni gra o przetrwanie z zespołem, który
aspiruje do grupy mistrzowskiej - Lechią Gdańsk. Jeśli Górnik wygrałby mecz
miałby jeszcze nadzieję na walka o utrzymanie, porażka będzie bardzo bolała, bo
odbierze pozostałą nadzieję. Górnicy muszą walczyć. W ostatnim meczu z Legią w Warszawie zagrali dobry mecz,
ale nie potrafili wytrwać kondycyjnie i taktycznie do końca meczu.
Teoretycznie
zawodnicy Górnika i Lechii są zmęczeni w równym stopniu. Mecz powinien być
bardzo zacięty. Jednak jest coś w polskiej piłce nożnej, że zawodnicy bardziej
skupiają się na blokowaniu przeciwnika. Trudno to nazwać obroną, bo przychodzi
do głowy włoskie catenaccio (wł. rygiel, zasuwka z Wikipedii - system taktyczny kładący szczególny nacisk na dobrze zorganizowaną
obronę oraz faule taktyczne). Polska obrona jest raczej
przeszkadzaniem za wszelką cenę, ponieważ nie ma w tym systemie gry cwaniactwa
i umiejętności przewidywania.
Do przerwy Lechici oddali tylko jeden strzał na bramkę gospodarzy,
trochę przeważali w posiadaniu piłki, natomiast Zabrzanie nie strzelili w
światło bramki ani razu przez całe 45 minut! Panie trenerze, niech pan coś
zmieni. Trzeba strzelać, bo inaczej nie zdobędzie się bramki. Zawodnicy obu
drużyn zostawili bardzo dużo zdrowia na boisku, a dwaj zawodnicy Górnika
zostali zranieni w głowę. Nic nie ma się z gry jeśli nie będzie się miało dwóch,
trzech schematów grania ofensywnego, które będą powtarzane tak długo, że
przyniosą efekt.
W drugiej połowie Lechia przeważała, bramkę w 55 minucie zdobył
24-letni Aleksandar Kovacevic,
co dało prowadzenie do 88 minuty. Jednym jedynym uderzeniem na bramkę w całym meczu Górnik
wyrównał w nierównym boju.
Podsumowanie: Grzegorz Kasprzik zagrał świetne spotkanie. Lechia
zagrała dobry mecz, ale zupełnie nieskutecznie. Michał Chrapek na Facebooku
wygrał w konkursie na najlepszego zawodnika meczu. A Górnik zremisował, bo miał
dużo szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz