Tottenham - Arsenal, sobota 5.03.2016, godzina 13.30.
Na
dziesięć kolejek przed końcem rozgrywek dwie drużyny typowane na mistrza Anglii
spotykają się prawie w samo południe o 13.30. Nie będzie to pojedynek z serii
"o majstra". Tottenham przegrał trzy dni temu z południowo-londyńskim
West Hamem, wcześniej wygrał z Fabiańskim. A teraz przyjdzie zmierzyć się przy
36 tysięcach oszalałych i wiernych kibiców (bo tylko tacy są w Londynie) z
kolegą zza miedzy Arsenalem, w którym nie ma już żadnego Polaka, a było dwóch.
Tottenham
ma jednego z najlepszych obrońców świata 27-letniego Belga Tobiego Alderweirelda. Nikt nie wie jak to robią Belgowie, że produkują w ostatnich
czasach doskonałych zawodników grających w najlepszych klubach Europy. Era
wielkiego Scifo minęła przecież dawno temu.
Nie przeszkadza to Brytom, bacznie obserwują belgijski światek juniorski
i wyłapują szybko wielkie talenty. Nie mają niestety tego, dzięki któremu
wygraliby mistrzostwo w tym sezonie w cuglach - nie mają Walijczyka biegającego
jak gepard i silnego jak tur Garetha Bale'a. Wielu kibiców
podśpiewuje sobie przy goleniu, żeby Bale wrócił do Kogutów, bo on kogutem jest
niezłym. Czy ta zachcianka się spełni? A może będzie już za późno…
Tymczasem
po drugiej stronie boiska stanie Arsenal po dwóch bardzo nieudanych
spotkaniach. Kanonierzy przegrali z Fabiańskim, wcześniej przegrali z van
Gaalem (ale to już oddzielna historia, bo mecz wygrał 18-latek
Marcus
Rashford. Czy Arsene Wenger jest w stanie przekonać
swoich zawodników, że bez Szczęsnego w szatni też można wygrywać? A co jeśli zawodnicy z Anfield tęsknią za
tytoniowym zapachem Wojtka?
Wspomnę
tylko, że producentem ubrań dla Kogutów jest Under Armour – amerykańska
firma producent obuwia, odzieży i akcesoriów sportowych, natomiast dla Arsenalu koszulki szyje niemiecki producent Puma. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz